Intencją Cenckiewicza i Woyciechowskiego, było przedstawienie Kieżuna w jak najgorszym świetle. Dostał solidnie za swoje publiczne wypowiedzi, nawet wobec samych autorów

 

Intencją Cenckiewicza i Woyciechowskiego, było przedstawienie Kieżuna w jak najgorszym świetle. Dostał solidnie za swoje publiczne wypowiedzi, nawet wobec samych autorów - powiedział w Poranku Radia Wnet o publikacji artykułu „Tajemnica agenta „Tamizy” - dr Piotr Gontarczyk.

Nie milknie medialna batalia odnośnie zarzutów przedstawionych w publikacji tygodnika DoRzeczy, w którym redaktorzy Sławomir Cenckiewicz oraz Piotr Woyciechowski zarzucili profesorowi Witoldowi Kieżunowi, współpracę ze Służbami Bezpieczeństwa oraz pseudonim agenturalny ,,Tamiza''. Jak wynika z analizy materiałów źródłowych TW ps. ,,Tamiza”, w latach 1973 – 1980 Witold Kieżun miał odbyć 87 spotkań ze swoimi prowadzącymi, przekazując 76 doniesień, z czego 54 były sporządzone własnoręcznie.

 

Profesor był wstrząśnięty tym, co o nim napisano, dlatego szukał pomocy. Poprosiłem go o wystąpienie o akta do Instytutu Pamięci Narodowej. Pomiędzy tym co przeczytałem w aktach, a później na stronie DoRzeczy, widoczna jest gigantyczna różnica. Tak duża, że zdecydowałem się napisać artykuł– mówi Gontarczyk, autor kontrartykułu ,,Skrzywdzony bohater'', opublikowanego w najnowszym numerze tygodnika wSieci.

Jak komentuje dr Gontarczyk, Kieżun ma bogatą korespondencję z Amerykanami, której owocem była wielka ilość kontaktów i wyjazdów polskich naukowców, możliwością zarabiania przez nich pieniędzy. Jeszcze we wrześniowym Poranku Radia Wnet, profesor Kieżun odpierał zarzuty. Materiały, które trafiały do bezpieki, miały zupełnie inny charakter. - Przez wiele lat opracowywałem dla Stanów Zjednoczonych, dla United States Information Agency relacje typu naukowego o sytuacji społeczno – politycznej w Polsce. Wysłałem ponad 200 stron– komentował profesor.

Autorzy przypisują profesorowi opinie, które nie należą do niego np. wobec Żydów. Nagminnie dopisują mu zamiary i stany emocjonalne, zmyślono całe akapity tekstu, nie znajdujące żadnego potwierdzenia w dokumentacji. Przypisywanie donosów na osoby, których bronił. Panowie napisali, że mamy około 900 stron dokumentów, kiedy jest ich 600 - dodaje dzisiejszy gość Poranka Wnet.

Profesor zdaje sobie sprawę, że utrzymuje kontakty ze służbami i jest to całkowicie poza sporem. Trzeba jednak zadać sobie pytanie o intencje, ewentualne korzyści, czy rzeczywiście donosił, czy może prowadził grę ze służbami i PRL-em. W dokumentach są jasne dowody, że profesor grał i była to gra za najmniejszą cenę -mówi Gontarczyk.

 

Wcześniejsze tłumaczenia pana profesora nie przekonały jednak redaktora naczelnego tygodnika DoRzeczy - Pawła Lisieckiego, który jeszcze w październiku określił je jako zmienne i mało spójne. Największe wrażenie na mnie zrobiły dokumenty z lat 70-tych, gdzie TW Tamiza podaje rady jak powinno się rozbijać opozycję i KORkomentował Lisicki.

Agenturalna przeszłości profesora Kiezuna, również nie ulega wątpliwości Cezara Gmyza - Do Rzeczy wychodzimy z założenia, że nie ma świętych krów, to znaczy, że wszyscy, którzy funkcjonują w sferze publicznej podlegają ocenie- czytamy w artykule publicysty.

Posłuchaj całej rozmowy z dr Piotrem Gontarczykiem!

M.G.

POMÓŻ RADIU WNET! PODARUJ NAM MIESIĄC I ZAPISZ SIĘ W HISTORII NASZEGO RADIA - POLAKPOTRAFI.PL/PORANEKWNET

Mariusz Olchowik / Spółdzielcze Media Lobbingu Obywatelskiego Stowarzyszenie Obywatelskie Nasz Malbork